Prolog

Czarnowłosa dziewczyna stała w pierwszym rzędzie w specjalnie uszytą na tę okazję suknią w fioletowym kolorze. Wpatrywała się w chłopaka na podwyższeniu i próbowała cieszyć się jego szczęściem, jednak co wyraźnie jej w tym przeszkadzało. Evelyn przygładziła fałdy sukni, wzdychając głęboko.


- Co jest? - spytał, stojący koło niej brunet. Dziewczyna delikatnie pokręciła głową.


- Ciężko mi uwierzyć, że w tak krótkim czasie postanowił się pobrać. Myślałam, że dłużej zajmie mu się pozbieranie po śmierci... - głos jej się załamał, ale nie musiała kończyć. Felix doskonale wiedział, o co chodzi tak jak w sumie reszta królestwa. Śmierć Królowej Adrianny była niespodziewana, szczególnie że byli w posiadaniu Kielichów Życia, a to miało pomoc jej wyzdrowieć.


Evelyn przez ostatnie trzy tygodnie czuła się winna za to, co się stało. Pamiętała, że na moment opuściła pokój swojej przyjaciółki, żeby przynieść coś do jedzenia dla siebie i Anabelle, z którą siedziała w pomieszczeniu. Dopiero gdy wróciła, usłyszała od Anabelle, że kielich upadł i ta nie była w stanie w żaden sposób zareagować.


Tak więc żałoba trwała trzy tygodnie aż została przerwana nagle ślubem Kaspiana XI.


Potężne drzwi do sali tronowej się otworzyły i wszyscy zwrócili wzrok w kierunku panny młodej. Również Evelyn spojrzała na dziewczynę i zmarła.


- Kimberly? - wyszeptała zszokowana, niezwracająca się do nikogo konkretnego.


Szatynka kroczyła po czerwonym dywanie w pięknej, białej sukni, która była dopasowana idealnie do jej sylwetki. We włosach miała wpięty welon, który ciągnął się za nią dobre kilka metrów. W dłoniach trzymała bukiet białych róż, a na twarzy gościł uśmiech. Szła z wysoko uniesioną głową, patrząc prosto przed siebie. Wszędzie dookoła można było usłyszeć szepty; "jaka piękna suknia", "śliczna panna młoda", "król Kaspian jest prawdziwym szczęściarzem". Evelyn nie podzielała radości, która wokół panowała. Wręcz przeciwnie. Zaczęła się niepokoić.


Kiedy panna młoda zrównała się z Evelyn, rzuciła jej zwycięski uśmieszek. Nikt poza czarnowłosą tego nie zauważył, bo Kimberly od razu wróciła do poprzedniego wyrazu twarzy, a potem wspięła się po paru schodkach, by stanąć naprzeciw Kaspiana. 


- Musimy to jakoś przerwać - szepnęła do Feliksa. Przytaknął, a dziewczyna zaczęła gorączkowo rozmyślać nad tym, co powinna zrobić. Zanim jednak zdążyła wpaść na coś sensownego, drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i do środka wparowała Sabrina, trzymając buteleczkę z jakimś płynem w ręce.


- Wstrzymać ceremonie! - Dziewczyna szła pewnie przed siebie, a teraz wszędzie było słychać szepty oburzenia. Kimberly patrzyła na nią nienawistnym wzrokiem i po chwili zawołała straże. Sabrina mijała właśnie pierwsze rzędy ludzi, gdy strażnicy ruszyli po czerwonym dywanie prosto na nią. Evie wiedziała, że to idealna pora, żeby zareagować. Wiedziała również, że Felix miał przy pasie, który w jednej chwili "pożyczyła" i ustawiła się plecami do Sabriny, ale za to przodem do strażników. Miecz miała wyciągniętą w ich stronę, a wszyscy momentalnie zamarli.


- Panowie, po co niszczyć tak piękny ślub? - spytała, patrząc na mężczyzn, którzy się zatrzymali, nie wiedząc co zrobić. Zdawali sobie sprawę, że Evelyn była przyjaciółką Kaspiana, a to znaczyło, że nie mogli jej tknąć pod żadnym pozorem, co dawało jej sporą przewagę.


- Streszczaj się - szepnęła do Sabriny, a ta kiwnęła głową, mimo że brunetka nie mogła tego zobaczyć. Weszła po schodkach, po których chwilę wcześniej wchodziła Kimberly. Nikt się nie poruszał, a w sali zapanowała cisza, którą przerwało odkorkowanie butelki. Już w następnej chwili zawartość znalazła się na twarzy i sukience Kimberly.


- Teraz dowiemy się prawdy. - Głos Sabriny było słychać wyraźnie w każdej części sali. Czy to ty odpowiadasz za śmierć królowej Adrianny?


Przez moment panowała absolutna cisza, a Kimberly zdawała się walczyć sama ze sobą, przed udzieleniem odpowiedzi. Jednak jakaś siła sprawiła, że jej opór był zbędny.


- Tak.


Wiele osób wciągnęło ze świstem powietrze, a kilka kobiet krzyknęło.


- Jak to się stało? - drążyła blondynka, wiedząc, że Kimberly jest teraz zmuszenia do mówienia prawdy. Ta spojrzała jej w oczy.


- Kielich sam się nie przewrócił - odparła, nie stawiając już żadnych oporów. Skoro raz spróbowała i jej się nie udało, nie widziała powodu, by marnować na to więcej energii. W głowie układała sobie plan ucieczki, który miał największe szanse na powodzenie.


- Ty... - Miecz wypadł z dłoni Evie i już ruszyła do Kimberly, ale przytrzymał ją Felix. Kiwnął do niej głową, żeby jeszcze chwilę zaczekała, a ona niechętnie mu przytaknęła.


- Dlaczego? - zadała kolejne pytanie, a szatynka się uśmiechnęła.


- Oczywiście dla władzy. Nie była głupia, mój ślub z Kaspianem nie przeszedłby, gdyby dalej była przy życiu.


Evie wyszarpnęła się z uścisku Feliksa i nie wytrzymując dłużej podbiegła do dziewczyny, uderzając ją w twarz. Nikt jej nie powstrzymywał. W tym samym momencie Sabrina przyglądała się twarzy Kaspiana, na której nie było żadnego wyrazu, a wzrok miał dziwnie zamglony.


- Co mu zrobiłaś? - spytała z przerażeniem. Szatynka ponownie się uśmiechnęła, łapiąc się za policzek.


- Eliksir miłosny. Po południu całkowicie o tobie zapomni i będzie mi całkowicie oddany.


- Jakie jest antydotum?


Właśnie w tym momencie Woda Prawdy przestała działać, a Kimberly poczuła, że już nie musi odpowiadać na żadne z pytań. Uśmiechnęła się, wzruszając ramionami.


- Wygląda na to, że nasze przesłuchanie się zakończyło.


Rzuciła się do ucieczki, obiegając prawą stronę zebranych gości. Dotarła do drzwi i szarpnęła je, jednak te ani drgnęły.


- Jeszcze tu wrócę - ostrzegła. - A wtedy już nie będzie tak łatwo.


Zniknęła w szarym dymie, a zapach siarki rozszedł się powoli po pomieszczeniu. Kilka kobiet zemdlało i nie do końca było wiadomo czy to przez smród, czy wydarzenia, które rozegrały się w zaskakującym tempie, czy przez jedno i drugie. W krótkim czasie wszyscy goście ewakuowali się z pomieszczenia.


Sabrina nadal znajdowała się na podwyższeniu, a Kaspian wpatrywał się niewidzącym wzrokiem przed siebie. Dziewczyna nie miała pojęcia, co powinna uczynić, więc spojrzała na Evelyn, mając nadzieję, że może jej jakoś pomoże. Brunetka jednak wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia co doradzić przyjaciółce. A południe było coraz bliżej.


- Może... - zaczął powoli Felix. - W wielu historiach pocałunek ściąga różnego rodzaju klątwy czy zaklęcia.


Evie spojrzała na chłopaka i wzruszyła ramionami. Powróciła wzrokiem do swojej przyjaciółki, która zastanawiała się nad tym.


- Nic lepszego nie wymyślimy - stwierdziła i obrócił się przodem do Kaspiana. Położyła dłoń na jego policzku, ale nie zareagował na to w żaden sposób, tylko wciąż patrzył w przestrzeń. To niezwykle zabolało blondynkę i sprawiła, że znienawidziła Kimberly jeszcze bardziej. Kiedy jej wargi zbliżyły się do jego, nawet nie drgnął. Po dłuższej chwili odsunęła się ze łzami w oczach. Nic się nie wydarzało. To nie była bajka dla dzieci, w której dobro zawsze zwycięża. 


- Proszę, spójrz na mnie - wyszeptała, tracąc wszelką nadzieję i spuściła głowę. 


Nagle poczuła dłoń na swoim podbródku, która zmusiła ją do podniesienia wzroku. Gdy tylko to zrobiła, łzy poleciały po jej policzkach. Jednak były to łzy szczęścia. Rzuciła się na szyję Kaspiana i mocno przytuliła. Evie spojrzała na to z uśmiechem, a potem złapała Feliksa za rękę i pociągnęła przez środek pustej sali do wyjścia.


- Dajmy im trochę prywatności - wytłumaczyła. - Zasługują na to.

Comment