Czwarta Gwiazda ⭐ Avyanna

Skala bólu była dla mnie nie do opisania i raczej nikogo nie powinno dziwić, że zemdlałam. Kiedy się obudziłam, nie znajdowałam się w lesie, tylko w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Jedynym jasnym punktem było okienko, umieszczone tuż przy suficie naprzeciwko prowizorycznego łóżka, na którym leżałam. Gdy wzrok mi się już przyzwyczaił do półmroku, dostrzegłam, że pod nim ktoś stał. Chciałam usiąść, żeby lepiej się przyjrzeć tej osobie, ale gdy poruszyłam nogą, to mimowolnie syknęłam z bólu. Postać odwróciła się w moim kierunku. Słońce było już wyżej i dzięki temu mogłam dostrzec, że to był młody chłopak. Obstawiałam, że może być ode mnie starszy o jakiś rok, może dwa.


- Obudziła się - powiedział w przestrzeń, a po chwili z jego prawej strony pojawiła się dziewczyna. Zauważyłam, że gdy przechodziła obok chłopaka, to ledwo sięgała mu do ramion. Dokładnie obserwowałam każdy krok dziewczyny, gdy zbliżała się do mojego łóżka. Będąc obok, zerknęła na mnie, a ja w jej oczach dostrzegłam współczucie. Gwałtownie odwróciła głowę do chłopaka i spojrzała na niego z naganą.


- Arian! Wystraszyłeś ją - stwierdziła ostro. Chłopak przewrócił oczami i wyszedł z pomieszczenia. Przynajmniej wiedziałam, którędy w razie czego powinnam uciec.


- Wybacz, kochana, ale nie jest zbyt przyjazny dla obcych- wytłumaczyła, kręcąc głową. - Jestem Davina, a ty?


Zdawałam sobie sprawę, że przedstawienie się moim normalnym imieniem nie było najlepszym pomysłem. W królestwie nie było zbyt wiele dziewcząt nazywających się tak jak ja. Może Davina wydawała mi się miłą dziewczyną, ale skąd miałam mieć pewność, że nie okaże się morderczynią?


- Avy - powiedziałam w końcu. Nie było to nic oryginalnego, ale obawiałam się, że na inne imiona mogłabym nie zareagować, a to mogłoby wydać się podejrzane.


- Ładne - stwierdziła. - Chyba jeszcze takiego nie słyszałam.


Potem zmieniła mi opatrunek na nodze. Odwróciłam wzrok, żeby nie patrzeć na ranę. Nie byłam przyzwyczajona do takich widoków, a rozglądanie się po pomieszczeniu, sprawiało, że powstrzymywałam się od mdlenia. Zauważyłam, że jest o wiele więcej łóżek, a każde miało swój własny zestaw pościeli. Wszystkie ściany oraz podłoga i sufit, były zrobione z drewna i podtrzymywały je grube belki. Teraz również dostrzegłam, że dolna część okna jest obsypana ziemią. Domyśliłam się, że znajdujemy się pod ziemią, a okno było jedynym łącznikiem między pomieszczeniem a powierzchnią.


- Rana nie jest głęboka. Jutro rano powinnaś już swobodnie chodzić, a dzisiaj będziesz jeszcze odrobinę utykać.


Podziękowałam jej, a ona się uśmiechnęła.


- Masz szczęście, że Arian cię znalazł, inaczej straciłabyś nogę. A teraz zapraszam na śniadanie.


Wystawiła rękę w moim kierunku. Przyjęłam jej pomoc i udało mi się wstać, ale musiałam się na niej wesprzeć, by się nie przewrócić. Powoli ruszyłyśmy do przejścia po prawej stronie. Davina może była szczupła, ale miała o wiele więcej siły, niż można by się po niej spodziewać.


Pomieszczenie, do którego weszłyśmy, przypominało poprzednie, tylko było trochę większe i dodatkowo zamiast łózek było stoliki i krzesła. Przez środek przechodziła jedna duża ława, przy której siedziało mnóstwo osób. Davina jednak skierowała nas do mniejszego stolika w kącie, przy którym siedziały tylko dwie osoby. Jedną z nich był chłopak, który wcześniej stał przy oknie. Nie mogłam sobie przypomnieć, jak Davina go nazwała, a chciałam mu podziękować. Chociaż śniadanie może nie było najlepszą okazją.


- Avy, przedstawiam ci Eliora - powiedziała Davina, wskazując na bruneta. Chłopak wstał i lekko skinął głową.


- Miło cię poznać - odpowiedział, a ja też skinęłam głową.


- Ciebie również.


- Z Arianem już się teoretycznie znacie - dodała dziewczyna i usiadła po lewej stronie Eliora. Dla mnie zostało miejsce po jej lewej stronie, a po prawej Ariana. Kiedy usiadłam, zauważyłam, że ręce mi się spociły, więc powycierałam je w suknię, w którą pospiesznie się przebrałam poprzedniego wieczoru. O ile to był poprzedni wieczór.


- Myśleliśmy, że się już nie obudzisz - zaczął Elior, by przerwać niezręczną ciszę, która na moment zapanowała. Spojrzałam na niego z zainteresowaniem, starając się unikać wzroku Ariana. Coś sprawiało, że miałam pewność, że ciężko będzie nam się do siebie przekonać. Jakaś rzecz mi w nim nie pasowała i przez tę niewiedzę się stresowałam. - Straciłaś mnóstwo krwi i nie reagowałaś na nic przez najbliższe trzy dni.


- Trzy dni? - powtórzyłam, a Davina przytaknęła. Potem zaczęła coś jeszcze mówić, a ja tylko przytakiwałam. Minęły trzy dni. Pewnie moi rodzice zdążyli zauważyć, że zniknęłam i wysłali kogoś na poszukiwania. Nie byłam pewna jak daleko jestem od zamku, a pytanie o to mógłoby wzbudzic niepotrzebne podejrzenia. Mimo moich wcześniejszych stwierdzeń, że jednak to był głupi pomysł, nie chciałam wracać na zamek. Teraz kiedy juz byłam w miarę bezpiecznym miejscu czułam, że pierwszy raz tak naprawdę mogę decydować o swoim życiu. Zrobiłam coś po swojemu i po trzech dniach nadal żyłam. To już jakiś postęp.


Nagle przed nami pojawiają się talerze z jakąś białą papką, które przyniosły dwie dziewczyny. Davina zamilkła i spojrzała na swoją porcję z ciężkim westchnięciem.


- Zobaczycie, w końcu zjemy coś innego - obiecała, zwracając się do Eliora i Ariana. Zanim zaczeliśmy jeść, spojrzała jeszcze na mnie z uśmiechem. - Po śniadaniu oprowadzę cię po okolicy i ze wszystkim zapoznam. Możesz zostać tak długo, jak potrzebujesz.

Comment