Czternasta Gwiazda ⭐ Adrianna

Siatka korytarzy rozciągający się pod i w zamku była ogromna. Mimo że nie znałam ich rozkładu, wiedziałam, że wiele z nich ma wyjście w środku lasu. Było to spowodowane tym, by w razie oblężenia, armia mogła zajść wroga od tyłu, a w gorszych przypadkach, do wyprowadzenia ludzi z miasta. Niewiele osób wiedziało, gdzie są przejścia, a jeszcze mniej wiedziało, dokąd prowadzą. Kiedy byłam młodsza, raz przez przypadek znalazłam jeden z korytarzy. Nigdy nie zapomniałam, jak się zgubiłam. Byłam tym wszystkim strasznie przerażona i zdawało mi się, że tylko cudem mój ojciec mnie znalazł. Tamtego dnia dostałam ostrą reprymendę, ale również ojciec pokazał mi mapę określające siatkę korytarzy, dzięki której był w stanie tak szybko mnie odnaleźć. 


Bardzo szybko dochodzę do siebie po próbie otruciu. Po wypiciu pucharu wody, od razu czuję się lepiej i jestem gotowa do dalszej drogi. Teoretycznie powinno być to niemożliwe, ale postanawiam na razie nie zawracać sobie tym głowy i skupiam się na głosie Avyanny dochodzącym z lustra. Próbuję usiąść, ale Kol prosi, żeby powstrzymała się jeszcze przed takim wysiłkiem. Sięgam po lustro i patrzę na niego.


- Możesz się na chwilę zamknąć Kol? Chcę porozmawiać z siostrzenicą.


Mój głos zabrzmiał ostrzej, niż tego chciałam.


Z dość szybkiej wymiany zdań z Avyanną, dowiedziałam się, że mamy coraz mniej czasu, a Kimberly była o krok przed nami. Nie było czasu do stracenia. Od razu po rozmowie odrzuciłam lustro na bok i jak najszybciej ruszyłam do komnaty mojego ojca, nie zwracając uwagi na to czy Kol idzie za mną, czy też nie. Moja duma nadal nie pozwalała mi na wybaczeniu mu i nie byłam pewna czy kiedykolwiek będę w stanie to zrobić. Jednak moje rozterki sercowe również odrzuciłam na bok. Mapa korytarzy. To było najważniejsze teraz. 


Wpadłam do komnaty i rozejrzałam się po podłodze. Która to była deska? Przy łóżku? Nie, chyba przy szafie. Jak najszybciej się tam udałam, przyklękłam i zaczęłam je sprawdzać. Jedna z nich głośno zaskrzypiała i wiedziałam, że to ta. 


Ruszyłam do kominka po drugiej stronie pokoju i sięgnęłam po pogrzebacz, żeby podważyć deskę. Pod nią znajdowała się dość spora dziura i pokryta pajęczynami stara skrzynia. Szybko ją wyjęłam i przetarłam ręką. Była zamknięta na kłódkę, a ja oczywiście nie miałam klucza. Westchnęłam głęboko i zastanowiłam się przez chwilę czy z pomocą pogrzebacza udałoby mi się ją otworzyć. Już miałam próbować, kiedy za mną odezwał się Kol.


- Spróbuj pogrzebaczem.


- Tak właściwie to zastanawiałam się nad roztrzaskaniem ci jej na głowie.  Muszę przyznać, że moja opcja jest bardziej kusząca.


Spojrzał na mnie zirytowany, po kolejnym przytyku skierowanym w jego stronę. Wzruszyłam tylko ramionami tak, jakby nie robiło mi to wielkiej różnicy, choć coś zakuło mnie w sercu. Nie, nie teraz - przypomniałam sobie i spróbowałam otworzyć skrzynię. Zamek dość szybko ustąpił, ale w środku nie nie było żadnego papieru, tylko butelka wina. 


- Nie! - zaczęłam powtarzać to w kółko i macać wnętrze kufra, by upewnić się, że na pewno nie było tam żadnej mapy. - Do cholery, nie!


Czemu choć raz wszystko nie może pójść po mojej myśli? Czemu wszystko musi się komplikować? 


Podniosłam się i rzuciłam z największą siłą, na jaką było mnie stać kufrem o podłogę. Skrzynka roztrzaskała się na kawałki, a pomiędzy nimi dostrzegłam odrobinę pożółkły pergamin. Na moment zamarłam i wpatrywałam się w niego w osłupieniu. Nagle zrozumiałam; podwójne dno. Coś tak ważnego nie mogło być na wierzchu - nigdy nie było. 


Odetchnęłam z ulgą i podniosłam papier. Nie był zbyt duży, ale miał zaznaczony każdy korytarz oraz każde przejście. 


- Lepiej chodźmy, nie mamy czasu - mruknęłam i schyliłam się po butelkę wina. Ta nie mogła być otruta, a ja wiedziałam, że prędzej czy później mi się przyda. Na trzeźwo tego wszystkiego nie zniosę.


- Powinnaś przestać pić - powiedział Kol. Już dawno przestałam liczyć, ile razy już to powiedział, ale było tego całkiem sporo. 


- A może ty powinieneś zacząć? Podobno przez alkohol ludzie są bardziej szczerzy. Nie chcę nic sugerować, ale mógłbyś spróbować.


Mapa pokazywała, że niedaleko mojego pokoju było wejście do korytarzy. Jeżeli dobrze pokieruję, uda się nam wyjść w środku lasu, pół dnia drogi od granicy z Archenlandią. Po drodze postanowiłam jeszcze na chwilę iść do siebie. W końcu przebrałam się z całkowicie zdewastowanej sukni, którą miałam na koronacji i szybko związałam włosy w warkocza. Z dna szafy wyciągnęłam małą torbę, do której schowałam butelkę. Przeszukałam jeszcze pościel, stwierdzając, że wezmę ze sobą lustro, bo nie wiadomo kiedy w końcu przestanie się magicznie koło mnie pojawiać. Muszę przyznać, że bardzo mi w tym pomógł głos, który się z niego wydobywał, lecz niestety nie była to Avyanna.


- Słyszysz mnie matko?


Stanęłam nieruchomo. Kol wszedł do pomieszczenia, a ja uniosłam dłoń, powstrzymując go przed kolejnym krokiem. Nie wiedziałam, czy chłopak z lustra jest w stanie nas usłyszeć. Na pewno nas nie widział, bo lustro było zaplątane, gdzieś w pościeli, która odrobinę tłumiła jego głos. Przez chwilę panowała cisza, a potem odezwał się kobiecy głos.


- Nic ci nie jest? Nie było od ciebie żadnych wieści i powoli zaczęłam się martwić.


Kolejny raz tego dnia zamarłam. To był głos Kimberly. Wszędzie mogłabym go rozpoznać. Po pierwszym szoku nastąpił kolejny; Kimberly miała dziecko?!


- Wszystko dobrze - odparł tamten głos. - Twój plan idzie gładko. Możliwe, że dotrzemy do wodospadu przed wami.


- Świetnie. Niech ma poczucie, że kontroluje sytuacje, wtedy świadomość, że przegrała, będzie boleśniejsza. - Na moment zamilkła. - Kiedy to wszystko się skończy, będziesz cudownym królem.


Po tym zapadła całkowita cisza, a ja chwilę jeszcze odczekałam, żeby się upewnić, że zakończyli rozmowę. Potem szybko odszukałam lustro i ruszyłam do miejsca, gdzie było zaznaczone przejście. Spojrzałam na Kola, który miał większe zdolności w ich otwieraniu i po już po chwili staliśmy przed czarną dziurą prowadzącą prosto do labiryntu korytarzy. Większość zależała teraz od tego, czy uda nam się ją przejść, czy może jednak zgubimy się w bezkresie ciemności.

Comment