Rozdział 7.


Gdy otworzyła oczy, oślepiło ją jasne światło. Zamrugała kilka razy. Poczuła, że leży na czymś zimnym, metalowym. Pod głową poduszka. Ze zgrozą zorientowała się, że jest w samej bieliźnie. Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała dokoła: znajdowała się w jasnym, białym pomieszczeniu. Gdy wstała z łóżka, zanurzyła się w mlecznej mgiełce przyjemnie łaskoczącej po nogach.


Jej wzrok padł na drzwi, w których stał Ognisty Ptak Zemsty. Tym razem nie ujrzała ptaka otoczonego ogniem lecz średniego wzrostu mężczyznę z białymi włosami i ciemną karnacją. Przypominał Latynosa. W pierwszej chwili nie rozpoznała go, ale wystarczyło spojrzeć w te zimne, czerwone oczy, by dojrzeć ukrywającego się w nim pradawnego demona ognia.


Stali mierząc się wzrokiem i wyczuwając wzajemnie.


Ninę ogarnęła niepohamowana nienawiść. Nie myśląc wiele skoczyła na demona. W dłoni kobiety pojawiło się długie ostrze sztyletu. Poczuła jak przez ciało przemyka delikatna lecz wyczuwalna fala mocy. To doznanie było zarazem obce jak i znane. Takie swojskie i nienaturalne jednocześnie. Uderzyli o ścianę. Oparła nogi na niej i wpatrywała się w te ogniste, puste oczy. Ostrze przyłożyła do gardła.


Pragnęła jego śmierci. Za to co jej kiedyś zrobił, co jej zabrał. Znała prawdę, bo jej dusza walczyła u jego boku, bo została zrodzona z niego. Lecz obecnie była kimś innym. Człowiekiem z duszą demona i człowieka.


- Walczyłaś kiedyś u mego boku – powiedział patrząc w jej oczy pełnie nienawiści. – Byłaś szczęśliwa zadając ból i nie czując niczego poza nim. Dlaczego nie chcesz tego powtórzyć, wrócić do mnie?


- Nigdy do ciebie nie wrócę – wyszeptała dusza dziewczyny ze złością. – Nie jestem już


tamtą osobą, tym demonem, chociaż czuję go w sobie, to wiem, że dokonałam mądrego wyboru. Mam dość, narodziłam się ponownie, by cię powstrzymać i uwierz mi, że znajdę sposób, aby to zrobić


Jej ciało emanowało i iskrzyło energią. Zmieniało się, przybierając różnie odcienie: włosy, skóra i oczy. Nadal jednak posiadała swoje ludzkie charakterystyczne rysy. Nim zdążyła zrobić cokolwiek, wielki ognisty ptak odepchnął ją od siebie i zniknął. Kobieta klęczała przez długi czas. Czuła się samotna, zagubiona i niepewna siebie. Czuła jak chłonna mgła otula ją jak kocem, próbując pocieszyć. Jednak jej dusza płakała i tęskniła za czasami kiedy była razem z Ognistym Ptakiem Zemsty. On był jej ojcem, on ją zrodził, sprawił, że była duchowo tak silna.


Nienawidziła swojego obecnego położenia. Nienawidziła tego kim była w tej rzeczywistości. Chociaż będąc w świecie jawy nie pamiętała tego wszystkiego, to czuła się źle z tym kim i gdzie była.


- Córko, nie płacz – usłyszała niebiański, łagodny głos. Podniosła oczy i ujrzała przed


sobą mężczyznę o jasnych długich włosach i niebieskich, dużych oczach – miał jeszcze pięknie białe skrzydła, ale Nina tego nie widziała zatonęła w jego oczach


- Jak mam nie płakać skoro to tak boli? – spytała łamiącym się głosem.


Pogłaskał ją po policzku mokrym od łez i powiedział:


- Znajdziesz to czego pragniesz od tak dawna, ale to od ciebie będzie zależało czy to przyjmiesz. To czego szukasz jest już przy tobie, wystarczy, że to dostrzeżesz – uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.


Kiedy tylko to uczynił, obraz rozmył się, a ona gwałtownie usiadła na materacu. W pokoju panowała ciemność. Kobieta sięgnęła, by zapalić lampkę. Gdy rozbłysło delikatne światło zobaczyła, że koło lampki leży jej obroża niewolnika. Z westchnieniem podniosła ją i założyła. Wstała ubrała się i wyszła. Nadal nie czuła się najlepiej. Nie zwracała uwagi na osłabienie fizyczne. Przejmowała się raczej tym, że jej dusza była dalej roztrzęsiona. Dalej cierpiała, chociaż usłyszała pocieszające słowa od Anioła Światła.


- Hej, Śpiąca Królewno – zawołała radośnie młoda wampirzyca i skoczyła na nią, by ją uściskać.


Nina była tak bardzo zaskoczona tym gestem, że przez moment nie zareagowała. Po chwili jednak odwzajemniła uścisk.


- Cieszę się, że już nic ci nie jest – powiedziała dziewczyna posyłając jej promienny uśmiech i wypuściła ją z objęć.


Rozejrzała się zmieszana. Przy swoim biurku stał Valentyn i uśmiechał się do niej przyjaźnie, naprzeciwko niego stała młoda para - z wynikającego podobieństwa Nina stwierdziła, ze byli to rodzice młodej wampirzycy.


- Dziękujemy jeszcze raz za uratowanie naszej córki – powiedział demon patrząc na detektywa z szacunkiem. – Zapłaciliśmy panu już tyle ile pan wymagał.


- Jednakże chcieliśmy panu podziękować w szczególny sposób – dodała jego żona. – Czy przyjmie pan nasze zaproszenie, na kolacje za trzy noce?


Na twarzy detektywa malowało się zaskoczenie.


- Mamo, tato – odezwała się niespodziewanie Kate. – A czy nie moglibyśmy zaprosić także Niny?


Na twarzy wszystkich pojawił się ten sam wyraz zaskoczenia i konsternacji. Nina jako jedyna nie okazująca żadnych emocji, podeszła do dziewczyny i powiedziała:


- Kate... ja jestem niewolnicą, nic nie znaczącą. Nie masz prawa mnie zapraszać. – już chciała jej przerwać. – Uwierz mi, że może w innym życiu, kiedy nie będę żyła w ten sposób. Wiem co wtedy zobaczyłaś, ale ja nie jestem już tym kim ty uważasz, że jestem. Może jestem w jakiś sposób wyjątkowa, ale jestem człowiekiem.


Patrzyły sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Wszyscy patrzyli na nie dwie.


- Ale ja wiem kim jesteś – wyszeptała jej do ucha wampirzyca. – I wiem, że nie jesteś zwykłym człowiekiem. – Nina ją puściła posyłając zaskoczone spojrzenie, cofnęła się o krok. – Czułam jak on się w tobie budził. Ale nadal czuję w tobie cos dziwnego, czuje jakbyś składała się z wielu warstw, z wielu esencji.


- Esencji? – zapytał nie rozumiejąc Valentyn, patrząc to na jedną to na drugą.


- Reinkarnacja dusz – odpowiedziała Kate.


- To bzdura! – zawołała ze śmiechem Nina.


Zapadła długa cisza.


- Jesteś zagubiona, ale ja chcę abyś przyszła, bo jesteś wyjątkowa. Tyle razem przeszłyśmy. Polubiłam cię – powiedziała wampirzyca i ponownie ją do siebie przytuliła. – To co zgadzacie się, by przyszła razem z panem detektywem? – zwróciła się do rodziców.


Wymienili szybkie spojrzenia i odpowiedzieli razem:


- Tak, jak chcesz.


- Jesteście kochani – zawołała i uścisnęła mocno swoich rodziców.



Stałam na wzgórzu. Z nieba lały się strugi ognia. W dole widziałam armię demonów zbiegających w dół, ku miastu lśniącemu na tle pomarańczowego blasku pochodni i ognia z innych źródeł. Czułam siłę i nienawiść. Rozkoszowałam się tym widokiem. Napawałam krzykami rannych i zabijanych. Słyszałam wystrzały z armat i czołgów. W powietrzu latały helikoptery.


- Ojcze, kiedy będę mogła wkroczyć? – zapytałam lekko zniecierpliwiona. Sama chciałam nieść śmierć i ból.


- Zaraz moja niecierpliwa - odpowiedział spokojnie. Stał dostojnie otoczony płomieniami takimi samymi jak moje.


Znów spojrzałam na pole bitwy. W dłoniach płonęły mi kule. Tak chciałam sama zawalczyć. Mieć udział w tym wszystkim i przede wszystkim pokazać ojcu, że tez potrafię. Udowodnić mu, że jestem coś warta. I znów poczuć smak krwi. Poczuć jej ciepło na swoich dłoniach.


- Ruszaj! – padł rozkaz.


Z wierzchu zachowałam spokój lecz w środku, podskoczyłam uradowana. Wysunęłam z pochwy na plecach swój miecz i zbiegłam ze zbocza. Przemknęłam koło moich kompanów i szybko znalazłam się na pierwszej linii ognia. Z okrzykiem, wzmagającymi się płomieniami rzuciłam się w walkę. Cięłam precyzyjnie i celnie. Wzniosłam się i kilkoma silnymi kulami ognia strąciłam z nieba potężny ludzki śmigłowiec.....


Obudziła się. Usiadła na łóżku.


- Potrzebuję powietrza – wyszlochała.


Kwadrans późnię Nina siedziała na parapecie przy otwartym oknie. Napawała się nocnym, chłodnym powietrzem i próbowała uspokoić. Bez skutecznie. Przed oczami co chwila przetaczały się krwawe sceny z koszmaru. I chociaż to był nie pierwszy, to ciągle działał na nią w ten sam sposób. Powodowały rozdrganie wewnętrzne. Wywoływały poczucie winy, żalu i rozpaczy. Nie wiedziała dlaczego to odczuwała. Czy faktycznie była reinkarnacją jakiegoś, potężnego demona związanego z Ognistym Ptakiem Zemsty? Nie, była przecież człowiekiem. Nie może być to prawdą. Chociaż czasami czuła, że jest inaczej. Czuła w sobie ukrytą naturę. Czuła w sobie nieznaną moc, którą nazywała mocą Wyroczni. Ale przecież nie mogła być demonem? Bo w takim razie kim by była? Czy byłaby zła. Wyparła z siebie tę świadomość. Nie chciała wierzyć w to, że była demonem w poprzednim wcieleniu.


Z oczu popłynęły łzy.


- Dlaczego tu siedzisz i płaczesz? – podskoczyła na dźwięk głosu Valentyna.


Stał i przyglądał się jej z kubkiem w ręku. Kobieta dostrzegła w jego wzroku smutek i troskę oraz konsternację.


- A dlaczego nie śpisz? – zapytała ochrypłym od płaczu głosem.


Uśmiechnął się do niej zalotnie i podszedł bliżej.


- Jesteś piękną kobietą, która nie powinna płakać – gdy to powiedział otarł jej łzy z twarzy. Postawił kubek z napojem na parapecie i przybliżył się jeszcze bardziej. Czuła herbatę w jego oddechu na swoich wargach, serce zaczęło bić jej szybciej.


- Bardzo mi się podobasz – wyszeptał.


Myślała, że ją pocałuje, ale on jakby się spłoszył. Szybko się odsunął, zabrał kubek z


parapetu i odszedł do swojej sypialni.


Nina została sama. Nie wiedziała co czuje.


- Ty też mi się podobasz – wyszeptała w cichą noc. – A nie powinieneś. Nie chcę tego.


Poczuła się jeszcze bardziej zagubiona i mocniej zapłakała nad swoim losem.


Po tym dziwnym wyznaniu, demon stał się stanowczy i jeszcze bardziej wymagający niż dotąd. Nie unikał jej, ale także nie szukał więcej jej towarzystwa. Nie zabierał jej już na misje. Jej to nie przeszkadzało, bo potrzebowała samotności. Jednak wiedziała, że myśli krążą jej bez ustanku wokół Valentyna.



Kiedy nadszedł wieczór zaproszenia ich do Nartowiczów. Nina znalazła u siebie piękną, czarną długą suknię. Ubrała ją i obróciła się wokół własnej osi. Czuła się nieswojo i pięknie. Rozpuściła włosy, narzuciła czarną apaszkę na szyję, by zasłonić obrożę niewolnika. Wzięła głęboki wdech i wyszła z sypialni.


Valentyn stał przy oknie, kiedy usłyszał, że Nina wychodzi z pokoju odwrócił się powoli


jakby w obawie, że się rozpadnie. Wyglądała pięknie w czarnej, długiej sukni, która idealnie pasowała na jej szczupłą talię. Idealnie podkreślała figurę kobiety. Rozpuściła włosy co dodało jej uroku. Jego serce zabiło mocnej, a przez ciało przebiegł prąd powodując rozgrzanie wszystkich kości. On jednak nie okazywał żadnej z tych emocji, tylko powoli ruszył w jej stronę, ona zrobiła to samo. Valentyn dostrzegł w jej oczach smutek i żal oraz oczekiwanie i podekscytowanie.


Wyszli w chodną noc. Jadąc nie odzywali się do siebie ani słowem.


Kiedy dojechali pomógł jej wysiąść, podał ramię i udali się w stronę ogromnej białej willi. Wszystkie światła paliły się. Zadzwonił domofonem, po chwili pojawił się przejrzysty obraz mężczyzny.


- Willa państwa Haliny i Piotra Nartowiczów. W czym mogę pomóc?




Witajcie,
Oto przychodzę do Was z siódmym rozdziałem!! Pierwotnie wyglądał  lekko inaczej i był dłuższy, ale  postanowiłam go trochę przerobić.
Zapraszam do komentowania  i gwiazdkowania.
I dziękuję, że jesteście ze mną.
Czekam na Wasze opinie.
Do zobaczyska i pozdrawiam gorąco Irma55.

Comment