Rozdział 17



Z otępiającego letargu Nidrox wyrwał stukot. Demonka z trudem otworzyła oczy i w szybie ujrzała ciemnowłosą twarz nieznajomej demonki. Po misternych znakach na twarzy Nidrox zorientowała się z kim ma do czynienia. Miała przed sobą Demona Muzyki.


Nieznajoma odwróciła głowę w stronę lasu. Nidrox dostrzegła znikającą grupkę. Nieznajoma ponowiła stukanie. Nidrox zaintrygowana otworzyła okoni.


- Cześć, ty jesteś Nidrox? – zapytała nieznajoma.


- Tak, a ty kim jesteś? – odparowała czujna.


- Sitros po nas zadzwonił - odpowiedziała ze spokojem. – Reszta ekipy wesprze pozostałych.


Nidrox milczała i uważnie wpatrywała się w nieznajomą. Nadal pozostawała nieufna, a uczucie potęgowało jeszcze osłabienie spowodowane ranną.


- Chcemy wam pomoc w pokonaniu Ognistego Ptaka Zemsty – nie przestawała przekonywać. – Twoja przyjaciółka nie poradzi sobie sama w tej jaskini.


Nidrox westchnęła. Ta demonka miała rację. Bez pomocy Hańka nie znajdzie w tych zakamarkach Demona Iluzji i Snów i pozostałych. Z drugiej strony trochę bała się zaufać. W tych czasach nie wiadomo kto ci sprzyja, a kto za chwilę wbije ci nóż w plecy. Po trzecie – i to chyba przechyliło szalę – Nidrox była zbyt osłabiona by sama pomóc przyjaciółce. Mimo sporego ryzyka, otworzyła drzwi i spuściła nogi.


- Zabierajmy się do roboty – oznajmiła słabym głosem.


Demony Muzyki mogły przekazywać wzajemnie lub innym osobom swoje wspomnienia, przeżycia za pomocą wibracji muzycznych. W tym jednak przypadku to ta druga musiała pomóc tej pierwszej, bo wymagało to dużo energii i wysokiej koncentracji.


W pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca obie usiadły pod drzewami. Tak ukryte przed niepożądanym wzrokiem, chwyciły się za ręce, zamknęły oczy i skoncentrowały się na otaczających je dźwiękach. Gdy były już zespolone z naturą, skupiły się na sobie. Nidrox odebrała od nieznajomej czystą, piękną melodię, która zawierała w sobie mnóstwo pożywnej i uzdrawiającej energii. Chociaż ran fizycznych nie była w stanie uleczyć, to w pewnym stopniu ukoiła ranny psychiczne.



Już od kilku godzin Hańka błądziła po ciemnych podziemiach w postaci węża. Nagle drgnęła przestraszona, kiedy przed jej oczami pojawiły się dwie demoniczne kobiece widmowe postaci. Bardziej je wyczuła niż dostrzegła. W jednej z nich rozpoznała Nidrox.


- Pomożemy ci – usłyszała.


Z pomocą demonek muzyki szybko dotarła do pierwszego z wyznaczonego celu. Bezszelestnie wślizgnęła się do okrągłej, wysokiej komnaty. Jedynym źródłem światła były wysokie pochodnie. Promienie padały na siedzącego tyłem demona z opuszczoną głową.


Hańka wiedziała kogo ma przed sobą. Rzuciła się do przodu; zwinnie i cicho. Dopadła go w jednej chwili. Zaskoczony nie zagregował, kiedy ta owinęła się wokół jego szyi i wgryzła się w potężną tętnicę. Ogarnęła ją euforia, kiedy na języku poczuła świeży smak krwi/


Demon opadł bezwładnie.


Właśnie w tym momencie Nina została uwolniona.


Valentyna otaczała nieprzenikniona ciemność i cisza. Ognisty Ptak Zemsty zniknął jakiś czas temu. Od tej pory nikt się nie pojawił. Przerwał atakowanie bariery, bo zaciemnione do tej pory pochodnie ponownie ożyły. Oślepiony Valentyn zmrużył oczy. Do uszu demona docierały niepokojące hałasy. Odgłosy walki.


Gdy zapadła cisza, do pomieszczenia weszło troje nieznajomych. Po chwili do Valentyna rozpoznał we trójce swoich przyjaciół: Hańkę i Nidrox. Ta ostatnia unosiła się kilka metrów nad ziemią i prześwitywała. To go wyraźnie zaskoczyło.


- Zaraz cię uwolnimy – oznajmiła Hańka porozumiewając się wzrokiem ze swoją kompanką.


Obie wyciągnęły przed siebie dłonie. W tym momencie wydarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze: z dłoni wystrzeliły kolorowe, świetliste promienie, rozbrzmiała przyjemna, donośna muzyka. Kiedy strumień uderzył w barierę, ta prysła jak bańka mydlana. Po drugie rozpętało się piekło. Do pomieszczenia wpadło kilkunastu Aniołów Mroku.


- Uciekajmy! – zawołała demonka węża chwytając za dłoń zaskoczonego Valentyna.


Pociągnęła go w przeciwnym kierunku. Kule śmigały kilkanaście milimetrów nad ich głowami. Uszy przeszywał nieznośny, świdrujący dźwięk alarmu.



- To jest nas sygnał – stwierdził Sitros, ruszając do przodu.


Siedmioosobowa ekipa ruszyła w stronę wejścia do jaskini. Nie musieli długo biec by spotkać pierwszych przeciwników. Szybko zostali oni pokonani. Wtargnęli do jaskini pokonując kolejnych przeciwników. Ekipa rozdzieliła się w różne strony. Sitros z żoną i dwoma innymi,, rosłymi demonami skierowali się w stronę donośnych dźwięków muzyki.


Po szybkim pokonaniu przeciwników małżeństwo znalazło się w niewielkiej, pogrążonej w mroku grocie. Przez otwór w nisko położonym suficie wpadała struga zachodzącego słońca. Pomarańczowy strumień oświetlał niewielki stół, na którym ktoś leżał.


Sitros z żoną wymienili szybkie, ukradkowe spojrzenia. Podeszli do kamiennego stołu i z przerażenie ujrzeli Silvana. Był blady i nieprzytomny.


- Silvan, obudź się - powiedział Sitros potrząsając przyjacielem.


Silvan zatrzepotał rzęsami i powiedział niewyraźnym głosem:


- Sitros?


- Tak, to ja – odpowiedział pomagając skonsternowanemu demonowi podnieść się. – Musimy uciekać.


Wyprowadzili osłabionego demona z krypty.


- Cicho, coś słyszałem - szepnął Sitros, kiedy dotarli do zakrętu korytarza.


Ostrożnie wychylił się zza rogu i ujrzał grupę biegnących w przeciwnym kierunku Aniołów Mroku. Z oddali cały czas słyszeli odgłosy walki.


Poczekali aż żołnierze znikną im z oczu i ruszyli przed siebie.



W tym samym czasie Valentyn z pozostałymi próbował się przedrzeć przez silny szwadron Ognistego Ptaka Zemsty. Anoły Mroku pały do przodu nie przerwaną falą. Lecz także ekipa Valentyn nie dawała za wygraną. I gdy sytuacja wydawała się przegrana nastąpił ogromny wybuch połączony z łoskotem.


Światło i muzyka ucichły oczom oszołomionej grupy ukazał się rząd matwych,, pozbawionych życia ciał sług Ognistego Ptaka Zemsty.


W ostatnich promieniach zachodzącego słońca ujrzeli nieznajomą, wysoką postać.


- Ruszajcie się! – nakazała stanowczo.


Bezwiednie wykonali polecenie demonki.


Pół godziny później gnali opustoszałą szosą w stronę miasta. Wszyscy w komnplecie.


- Co teraz? – zapytał Sitros zerkając na Valentyna.


- Wracajmy do domu i dowie...... - nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ zadzwonił jego telefon. Dzwonili ze szpitala. Okazało się, ze Nina odzyskała przytomność. Natychmiast się tam udali.



W tym samym czasie w szpitalu.


Oszołomiona kobieta stawała oko w oko ze swoim duchowym ojcem.


- Nawet przed tak potężnym demonem nie uległaś- stwierdził z uznaniem w głosie. Jednocześnie trzymał ją za gardło płonącą, szponiastą dłonią. - Wiec, moja droga, że to jeszcze nie koniec. Tym razem wygraliście, ale wojna nadal się toczy.


Po tych złowieszczych słowach zniknął. Nina złapała się za gardło i opadła na ziemię.


Z żalem spojrzała na martwe ciało szpitalnej pielęgniarki.


Podniosła się i szybkim krokiem wyszła ze szpitala.


Spojrzała w rozgwieżdżone, nocne niebo.


Zastanawiała się, czy ten koszmar kiedyś się skończy. W poprzednim wcieleniu była zła i mściwa, a teraz próbowała się zmienić. Ale czy tak naprawdę można zmienić swoją istotę? Czy można zmienić swoją przeszłość i przeznaczenie? Jednego była pewna przeszłości nie da się zmienić, ale przeznaczenie zawsze można spróbować. Już raz doprowadziła świat do upadku, drugi raz na to nie pozwoli.


Zrobi wszystko, co w jej mocy, by los się nie powtórzył. Nawet jeśli miałaby oddać swe życie.




-----------------------------------------------------------------------------------


Hej,


Długo mnie nie było. Przyznaję nie miałam czasu ani weny  na pisanie. Wczoraj mnie coś naszło i napisałam rozdzialik. Wiem, że jest krótki, ale pełni on także rolę podsumowania.  Skończył się pewien  etap walki ze złem.  Nina zaakceptowała  - prawie - to  kim jest. Teraz czas na poszukiwanie klucza, który otworzy księgę podarowaną przez  jej matkę.


Do zobaczenia. 


Pozdrawiam Irma55.

Comment