Rozdział 14.



Markus przeklinał się w duchu za swoje zapominalstwo. Chociaż za chwilę miał wychwalać je. Zaniepokoiły go jęki, przyspieszył kroku. Kiedy wyłonił się zza rogu serce zamarło mu na widok sceny. Grupka rannych demonów. Valentyn podniósł się chwiejnie z ziemi. Uzdrowiciel wyczuwał w powietrzu krew i głębię skaleczeń. Nieznany demo wyczołgiwał się wraku przewróconego samochodu.


- Co wam się stało?! – krzyknął podbiegająca do Valentyna.


- Zaatakował nas Mroczny Anioł – wyjąkał. – Ma silny prawy sierpowy – skrzywił się. – Pomóż temu drugiemu.


- Na pewno sobie poradzisz? – zapytał troskliwie.


- Tak, pomóż tamtemu – powtórzył z naciskiem.


Pokuśtykał w stronę wejścia. Słyszał głos przyjaciela rozmawiającego z nieznajomym. Obolały Valentyn sięgnął do kieszeni po klucz do drzwi wejściowych. Krzywiąc się z bólu wspinał się podpierając silnie o poręcz. Sam nie wiedział jakim cudem udało mu się dotrzeć do kanapy. Legł na niej. W uszach słyszał niemiłosierne dzwonienie. Szukał najwygodniejszego miejsca, ale było to niezmiernie trudne. Po kilku długich minutach przed sobą ujrzał rozmazaną twarz przyjaciela. Markus spoglądał na Valentyna zaniepokojonym wzrokiem.


- Zaraz się tobą zajmę – Zerknął na drugiego. – Najpierw muszę się jednak zająć nim. W tej chwili potrzebuje mnie bardziej.


Valentyn powoli odpływał, ale ostatkiem sił skinął głową. Czuł się coraz bardziej odrętwiały. Stracił przytomność.



Otrzeźwiła go potężna fala energii. Otworzył szeroko oczy. Poruszył się gwałtownie. I natychmiast tego pożałował. Skrzywił się z bólu.


- Kurwa! – zaklął brzydko.


- Nie ruszaj się! – syknął karcąco Markus. – Jeszcze nie skończyłem.


- Co się stało? - zapytał zdezorientowany.


- Zemdlałeś – stwierdził Markus obojętnie. – Ale spokojnie na dłuższa metę nic ci nie będzie.


- A co z tym drugim? – zapytał.


- Gotowe – oznajmił Markus przebierając rękoma. - Myślę, że za kilka godzin dojdzie do siebie.


- Teraz powinieneś się przespać – poradził przyjacielowi Markus.


- Dzięki, stary. - Valentyn z trudem dźwignął się na nogi.


Z pomocą Markusa udało mu się dotrzeć do swojej sypialni. Otępiały ćmiącym bólem położył się do łóżka.


Valentyn obudził się przed południem. W mieszkaniu nie zastał przyjaciela. Obejrzał się za siebie, na dźwięk kroków. Po schodach kuśtykając schodził biały, rosły skrzydlaty mężczyzna.


- Dzień dobry, jak pan się czuje? – zapytał Valentyn podnosząc się z kanapy.


- Dzień dobry – Zerknął na niego z grymasem bólu. – jak widać. Nie najlepiej.


Valentyn podprowadził gościa do kanapy. Po czym udał się do kuchni, by zrobić im cos do jedzenia. Po powrocie usiadł na krześle. Obaj milczeli w ciszy jedząc posiłek.


- Co teraz zrobimy? - zagadnął Sitros przerywając ciszę.


- Jeszcze nie wiem – odpowiedział detektyw ze wzruszeniem ramion. – Niezły łomot wczoraj dostaliśmy.


- Z tym się zgodzę – Sitros pokiwał głową. – Te bydlaki porały Nidrox.


- Kto został porwany?


Oba demony odwróciły się w stronę schodów. Ujrzeli resztę zespołu z biura detektywistycznego.


- Przyjaciółka – stwierdził valenty smutno. Przedstawił Sitrosa pozostałym.


Opowiedzieli im o wydarzeniach poprzedniego dnia.


- Uuu, sprawa faktycznie nie jest łatwa – stwierdziła Hańka. – Jednego jestem pewna. Musimy działać. Trzeba wyciągnąć Nidrox z łap Ognistego Ptaka Zemsty.


- Dzisiaj mamy się spotkać z informatorem, który ma informacje dotyczące porywacza Niny – Ożywił się Sitros. – Która godzina?


- Krótko po pierwszej – odpowiedziała Hańka spoglądając na zegarek.


- O cholera! Mamy tylko godzinę, by dotrzeć na miejsce spotkania - oświadczył zdenerwowany Sitros.


- W takim razie wy jedzcie - Zasugerowała Hańka i dodała: - a my zajmiemy się odnalezieniem Nidrox.


- To jest dobry pomysł – przytaknął Valentyn entuzjastycznie. – Co godzinę kontakt.


- Ktoś ma pomysł gdzie mamy szukać? – zapytał Silvan rzeczowo.


- Jedyną kryjówkę, którą znam jest ta znajdująca się na pewnej górze – powiedział Sitros po namyśle.


- A konkretnie, o którą górę chodzi? – naciskał.


- Nie jestem pewien – rzekł ze skruchą. – Ale Xayiź mówił, że kryjówka znajduje się na jednym ze szczytów Gór Błękitnych.


- A który konkretnie? – Silvan zaczynał się już trochę niecierpliwić.


- Nie wiem...... Ale Xantix może wam pokazać – stwierdził Sitros.


- Skontaktuję się z Narutowiczem, może wie gdzie ich szukać – zasugerował Valentyn. Już po chwili wykonywał telefon. – Witam, z tej strony Valentyn Szpakowski.....


Gdy Valentyn rozmawiał z Narutowiczem, w pokoju panowała pełna napięcia cisza. Po kilku minutach potoczył poważnym spojrzeniem po zebranych.


- Jedzcie do domu Narutowicza – powiedział Valentyn. – Tam spotkacie się z Laylą. Ona pomoże wam odnaleźć Xantixa. Adres posiadłości znajdziecie w moim notesie. My zbierajmy się na spotkanie z informatorem.



Doktor Zuku biegła w stronę sali, w której leżała Nina. Została zaalarmowana przez jedną z pielęgniarek. Kiedy wpadła do sali ujrzała przerażający widok: Nina i pościel była cała we krwi. Z nowo utworzonych ran sączył się życiodajny, czerwony płyn.


- Skąd te rany?! – Zawołała zrzucając z łóżka zakrwawioną kołdrę. – Czy ktoś wchodził od mojej ostatniej wizyty?


- Nie, pani doktor – zaprzeczyła drżącym głosem pielęgniarka.


- Podaj 30 miligrama Kretydohytydy i tyle samo Sahturyzyny – zarządzała Zuku spokojnym głosem. Odwróciła się za siebie. Gdzie znajdowała się zawieszona metalowa szafka. Otworzyła ją i wyjęła z niej sporo opkowań wysokiej jakości opatrunków. – Zawiadom więcej personelu.....


- Wszyscy są zajęci – oświadczyła kobieta ze smutkiem. Obie wymieniły spojrzenia.


- W takim razie musimy sobie radzić same – mruknęła doktorka. - Skąd te rozcięcia? Wyglądają jakby ktoś ją zaatakował.



Nina czuła ból na twarzy ramionach. Wciąż opierała się o drzewo. Próbowała się zmotywować do dalszej ucieczki. Słyszała za sobą odgłosy pogoni. Ciało mrowiło i miała wrażenie ciężkości, i jednocześnie takiej dziwnego oderwania od rzeczywistości.


Wypluła krew z ust, otarła je wieszchem dłoni i zmusiła się do ruszenia. Kończyny strasznie jej ciążyły. Świat wirował przed oczami. Podążała od drzewa do drzewa. Potykała się, upadała i znów się podniosła. Pogon zdawała się być jednak coraz bliżej.


Jak miała z nimi walczyć?


Wiedziała, że nie może zostać w jednym miejscu, gdy ta banda psychopatów z mieczami i pochodniami. Z o ogromnym zdziwieniem dostrzegła, że z rany przestały krwawić, a ona jest w stanie iść w miarę normalnie.


Nagle między drzewami zamajaczył czerwony dach.....?


Z nową energią i z ciężkim oddechem ruszyła do przodu.


Zamrugała kilkakrotnie, by wyostrzyć obraz przed sobą.


Rozglądała się.....


...... Tak jest!



Valentyn z Sitrosem czekali w restauracji na przybycie informatora.


- Mogę o coś zapytać? – zapytał Valentyn niecierpliwie wystukując rytm o blat.


- Jasne – odpowiedział spokojnie Sitros. – Pytaj o co chcesz.


- Na czym polega twoja rola w życiu Niny? – Zapytał i zaraz dodał zmieszany: - Nie wiem jak inaczej mam to ująć.


- Rozumiem twoją konsternację – rzekł demon i pokiwał głową. – Nie jest łatwo zrozumieć, to co się dzieje i ma wydarzyć. Nina jest kims więcej niż tylko człowiekiem, ale ona sama musi to w sobie odkryć. A wtedy z pełną świadomością podejmie decyzję. Ognisty Ptak Zemsty chce jej śmierci, ponieważ Nina odmówiła współpracy z nim. Jest dla niego zagrożeniem, a on nie może pozwolić sobie na ponowną przegraną.


- Trudno w to uwierzyć – mruknął Valentyn nieprzekonany.


- A jak wyjaśnisz porwanie twojej znajomej?


Valentyn wzruszył ramionami.


- A to, że Nina leży w stanie głębokiej hiperwizji?


- Bo została zaatakowana – odpowiedział detektyw z kpiną w głosie.


- No właśnie, a dlaczego? – Sitros uniósł brwi. Widząc konsternację na twarzy rozmówcy, uśmiechnął się delikatnie i dodał rzeczowym tonem: - Odpowiedź jest prosta, Nina jest potężna i niebezpieczna. Nie wiem czy sama zdaje sobie z tego sprawę, ale podejrzewam, że coś podejrzewa. Xamtix spotkał się z nią ostatnio i rozmawiał. Nie znam jednak szczegółów. Lecz kiedy przyjdzie czas, chciałbym cię prosić abyś nie przeszkadzał, a wręcz nam pomógł w tym co będziemy musieli zrobić.


- Dobrze. Pomogę – obiecał powoli. - Przyznaję, że czułem, iż jest wyjątkowa. I mam nadzieję, że kiedyś dowiem się całej prawdy o niej. Teraz musimy się zając ratowaniem Niny. Gdzie jest nasz informator?


Z chwilą wypowiedzenia tych słów do restauracji wszedł wysoki demon o kościstej karnacji i długich srebrzystych włosach.


- Właśnie przybył - stwierdził Sitros.



Silvan i Hańka podjechali pod okazałą willę. Nie zdążyli wysiąść, bo czarna, wysoka brama otworzyła się. Zaskoczeni spojrzeli na siebie, ale wjechali na podjazd. Przez kilka krótkich minut jechali alejami, aż wreszcie zaparkowali na ogromnym, pustym, nie licząc kilku zaparkowanych luksusowych samochodów.


- Witam – Usłyszeli przyjemny głos, kiedy wysiadali.


Hańka ujrzała wysokiego zakapturzonego demona. A obok niego niższą, kobiecą sylwetkę.


- Dzień dobry, przepraszamy, ze o tak niewygodnej dla państwa porze - powiedziała uprzejmym tonem. – Lecz sprawa jest dość nagląca.


- Nic się nie stało. I tak za kilka godzin byśmy wstali - odrzekł lekceważąco pan Narutowicz. - Zapraszam do domu, tam na spokojnie poczekamy na przybycie Laylii i Kevina.


Czwórka ruszyła w jednym kierunku.


Tym razem, tak jak poprzednio Ninę, tak i teraz Hańka i Silvan byli pod ogromnym wrażeniem przepychu i piękna otoczenia w jakim się znaleźli. Gospodarze poczęstowali ich herbatą i czymś do jedzenia nadającym się dla ludzi i demonów.


Nie musieli długo czekać na pojawienie się gości. Ich obecność zwiastował silny podmuch wiatru i po chwili znajdowali się w kuchni. Eteryczni, majestatyczni i urokliwie piękni.


- Witajcie.



W niewielkiej restauracji odbywało się niezmiernie ważnie spotkanie, które mogło odmienić losy Niny.


- Cieszę się, żre pan zgodził się z nami spotkać. – Zwrócił się do przybyłego uprzejmym tonem Sitros.


- Proszę mi wybaczyć - chrząknął zmieszany. – Jestem jednak tym za kogo panowie mnie biorą. – Obaj wymienili skonsternowane i zdziwione spojrzenia. – Jestem niewolnikiem pana Janisa, nazywam się Kurtis. I jestem tutaj by panów zabrać do mojego właściciela.


Przez chwilę zapadło milczenie.


- Dlaczego pański właściciel nie zjawił się osobiście? – zapytał Sitros grzecznie i podejrzliwie.


- Rozumiem państwa konsternację i zaraza panom to wyjaśnię – rzekł mężczyzna spokojnie. – Pan Janis obawiając się o własne życie postanowił się ukryć. Ma potrzebne panom informacje, ale w strachu przed wrogami, nie chce ujawnić tych informacji przypadkowym osobom. Dlatego ukrył się i przysłał mnie na to spotkanie. W związku z tym, będę miał do panów prośbę....


- Jaką? – zapytał Valentyn zniecierpliwiony. Czas uciekał i on zdawał sobie z tego sprawę.


Mężczyzna spojrzał na niego nieufnie.


- Valentyn, spokojnie – powiedział Sitros uspokajająco. – Niech pan wybaczy mojemu towarzyszowi, ale od informacji pana właściciela zależy życie naszej przyjaciółki.


- Rozumiem – oznajmił powoli niewolnik. – Chciałbym abyście pokazali mi swoje bransolety tożsamości. – I dodał szybko widząc ich zdziwione mny: - Mam tutaj czujnik prawdziwości – dodał ściszonym głosem.


Przytaknęli i pokazali ukradkiem swoje branzolety tożsamości. Sprawdzanie nie zajęło dużo czasu.


- Jego kryjówka znajduje się za miastem.


W Valentynie walczyła chęć ratowania Niny z podejrzliwością. Nie mieli jednak wyboru. Byli zmuszeni do zaufania temu niewolnikowi.


- W takim razie ruszajmy w drogę – oświadczył ponaglająco.


Zmierzchało, kiedy wychodzili z restauracji. Wsiedli do ciężarówki Silvana, która stała zaparkowana tuż przed drzwiami knajpy.


Żadne z nich nie miało pojęcia, że mają ogon.



W tym samum czasie Hańka i Silvan mierzyli spojrzeniami przybyłych.


- Miło z waszej strony, że przybyliście na nasze wezwanie – zwrócił się do gości gospodarz. – Ci państwo prosili o spotkanie. Mają do was jakąś prośbę.


Demon skinął głową.


- Jaką mianowicie? – zapytał wynośle lustrując detektywów badawczym spojrzeniem.


- Chcemy od was pomocy – odpowiedziała Hańka spokojnie. - Nasza przyjaciółka ma kłopoty. I nie mamy zbyt wiele czasu by jej pomóc.


- Nie jesteśmy zespołem ratunkowym – zakpił Kevin.


Silvan zacisnął szczęki.


- Nasza przyjaciółka została porwana przez Ognistego Ptaka Zemsty, a my musimy spotkać się z Xantixem - oznajmiła wymuszonym tonem Hańka. – nie wiemy natomiast jak go znaleźć.


- I związku z tym przyszliście do nas – zadrwił Kevin. – Biedne robaczki.


- Uważaj na słowa!! – warknął podniesionym głosem. – Nie jesteśmy demonami do bicia.


- Silvan!! – ostrzegła go hańka/


- Najpierw nas ściągacie, a teraz do nas pyskujecie?!


Powietrze w powietrze zrobiło się lodowa zimnie. Szron osiadł na meblach.


- Obaj przestańcie! – krzyknęły obydwie demonki.


Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.


- W ten sposób niczego nie załatwimy – stwierdziła hardo Layla. – Przybyliśmy tutaj, bo chcemy wam pomóc, ale...


- Ale? – zapytała Hańka.


- Nie zza darmo.


- Czego chcecie w zamian? – zapytała Hańka wzruszając ramionami.


Layla uśmiechnęła się tryumfalnie. Demonka wieża musiała się dobrze kontrolować, by nie stracić nad sobą kontroli.



Droga do chaty, w której mieli spotkać się z tajemniczym informatorem mieściła się cztery godziny drogi od miasta na północny wschód.


Im bardziej oddalali się od Słonecznego Miasta tym otoczenie stawało się dziksze i nieprzychylne. Wiatr zmagał się z każdym pokonanym kilometrem. Dpo tego doszedł silny deszcz z drobnymi kryształkami lodu.


- Jesteśmy w jakimś oku cyklonu - stwierdził Sitros.


- Zgadzam się.


- Ktoś chce nam przeszkodzić w dotarciu do celu.


- Ognisty Ptak Zemsty.


Sitros skinął głową.


Silnik samochodu wył błagalnie pracując na bardzo wysokich obrotach. Co chwila podskakiwał na nierównym podłożu.


W ulewnym deszczu Valentyn niewiele widział. Droga rozazywała się, a wycieraczki nie nadążały zgarniać deszczu. Sitros posiadał lepszy wzrok.


- Uważaj!! – krzyknął Sitros ostrzegawczo.


Widząc postać wibrującą mocą, szarpnął kierownicą w lewo. W tym samym momencie w ich kierunku poszybowała ogromna wietrzna kula, a samochodem zarzuciło gwałtownie. Samochód jechał niepewnie przechylony na dwóch kołach. Wreszcie Valentynowi udało się opanować sytuację i ponownie posadzić samochód na cztery koła. Przy tym manewrze zarzuciło nimi i przez to trochę się poobijali.


Sitros obejrzał się za siebie.


- Gazu!!


W ich stronę gnała kolejna kula. Wyskoczyli na kolejnym wzniesieniu i w tym samym momencie o kilka milimetrów minęła ich potężna kula ognia. Samochodem zarzucało na wszystkie strony, a na zewnątrz panował armagedon.


- Trzymajcie się! – zawołał Valentyn.


Przed nimi ziemia rozstąpiła się i z jej wnętrza trysnęła potężna struga lawy. Valentyn docisnął pedał gazu i przeskoczyli nad nią, ale jednak nie wystarczająco wysoko. Tył samochodu zapłonął, a w następnej chwili nastąpiła mała eksplozja. Przerzuciło ich do przodu i wywróciło dachem.

Comment