16 - Bucky...

Pov Alex


Nie czułam już bólu, ale chyba nie umarłam...bynajmniej tak mi się nie wydaje...lekko otworzyłam oczy. Byłam w białym pomieszczeniu. Może jednak nie żyje? Rozejrzałam się. Czy w piekle są gniazdka? Po mojej lewej stronie spał Tony.


- Obudziłaś się. - usłyszałam cichy szept. Odwróciłam się w prawą i stronę i zobaczyłam Buck'a. - Jak się czujesz? - spytał. 


- Jak przeżuta i wypluta. - jęknęłam.


 - Stark, pobudka. - powiedział i szturchnął mojego brata. Ten przetarł oczy i spojrzał na mnie. - Co się stało? - spytałam widząc ich miny.


- My...ja... - zaczął Bucky. Zakrył dłonią twarz i odkrył kołdrę. Spojrzałam na moją prawą rękę...a raczej moje prawe ramię. 


- Straciłam rękę... - raczej stwierdziłam niż spytałam. - Zrobisz mi rękę? - spytałam Starka. 


- Ty...się tym nie przejęłaś? - spytał zaskoczony. 


- A mam? Jestem żołnierzem, nie tancerką, nie malarzem. Na misjach traci się organy, nogi, ręce. To normalne, poza tym rękę da się zastąpić, gorzej było by gdybym dostała w głowę. - zaśmiałam się, ale po chwili syknęłam z bólu. - Nie powinnam się śmiać. - jęknęłam. - A teraz pora na wywiad. Ile jestem nieprzytomna, czy odniosłam jeszcze jakiś obrażenia i kiedy stąd wyjdę? - powiedziałam na jednym wdechu.


- Od trzech drzwi, nic poważnego i za jakieś dwa dni. 


- Dzięki Buck. Braciszku...


- Nie ma sprawy.


***


Tak jak powiedział Bucky wypuszczono mnie po dwóch dniach. Oczywiście przywitali mnie Avengers, którzy nie mówili czegoś w stylu "o boże jak ja ci współczuje". Nigdy tego nie lubiłam. Straciłam rękę to straciłam, wielkie mi halo. Przyznaje może o brzmieć dziwnie. Kiedy już wszyscy ze mną porozmawiali udałam się do pracowni Tony'ego. 


- Cześć brat! - krzyknęłam od progu. Stark odjechał od swojego biurka na krześle i zdjął okulary. 


- Cześć. Chodź, zobaczy czy ci się podobają. 


- Podobają? - spytałam zaskoczona. 


- Pomyślałem że jak szaleć to szaleć. Oczywiście jeszcze nie skończyłem, nie jestem cudotwórcą, ale...


- Wow... - szepnęłam kiedy zobaczyłam projekt. Przedstawiały one dwie ręce. Były czarne i miały wysuwane pazury. - Czy one mają części vibranium? - dopytywałam. 


- Dogadałem się z czarnym koteczkiem. 


- Co ty musiałeś zrobić żeby się zgodził? - spytałam z uśmiechem.


- No cóż, oddałem mu parę budynków, ale było warto. - zachichotał. - Za trzy dni skończę, dasz radę bez jednej ręki?


- Pfff dam sobie radę. 


***


Życie bez jednej ręki jest cholernie męczące i szczerze nie polecam. Trudno mi jest poruszać się w świecie. Serio. Na szczęście Bucky jest przy mnie i mi pomaga. Wiem że czuje się winny tego co się stało. W końcu postanowiłam z nim porozmawiać. 


- Możemy porozmawiać? - spytałam go pewnego dnia. 


- Oczywiście. - powiedział z lekkim uśmiechem. 


- To co stało się w Polsce to nie twoja wina. - powiedziałam prosto z mostu. Bucky spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Dotknęłam jego policzka. - Nie zadręczaj się...proszę... - szepnęłam. Chwile patrzyliśmy na siebie, w końcu lekko pocałowałam go w usta. Barnes przytulił mnie mocno i schował twarz w moich włosach. 


- Tak mi przykro... - szepnął. 


***


- I jak? - spytał Tony patrząc na swoje dzieło. Brat w końcu skończył swoją robotę i zamontował mi nowe ręce. Poruszyłam palcami, zgięłam łokcie i wyprostowałam dłonie. Po chwili z palców wyskoczyły 15 cm pazury. 


- Są...doskonałe. - powiedziałam i schowałam pazury. 


- A to nie koniec. - spojrzałam na niego zaskoczona. Tony odwrócił się do mnie plecami i poszedł w głąb pracowni, a ja poszłam za nim.


- Skoro tak mocno nie chcesz zmieniać swojego stroju bojowego, postanowiłem go ulepszyć. - wytłumaczył. Zatrzymaliśmy się przed manekinem ubranym w mój nowy kostium.


- Wow... - szepnęłam. Strój nie miał prawego rękawa, tors w ogóle się nie zmienił. Spodnie nie były bardziej przylegające do ciała, a buty były na lekkim obcasie i sięgały aż do kolana. 


- Masz jeszcze to. - dodał i rzucił mi dwa dziwne urządzenia. - Załóż za ucho. - poinstruował. Tak jak powiedział tak zrobiłam. Po chwili na moich ustach i nosie pojawiła się maska, a na prawym oku pojawił się mały holokomputer.


- Rozpieszczasz mnie. - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam mojego brata. 


- Hej, tylko spokojnie bo mnie udusisz. - zaśmiał się, a ja wraz z nim. Wzięłam swój strój i zdjęłam moją maskę. Szybko udałam się do mojego pokoju. Po drodze trafiłam na Bucky'ego. 


- Cześć Buck. - przywitałam się. 


- Cześć. Nowy strój? 


- A tak. Tony go ulepszył, a jak ci się podobają moje ręce? - spytałam.


- Niezłe. - przyznał. Zaczęliśmy rozmawiać, żartować, aż w końcu Buck odprowadził mnie pod drzwi pokoju. Chciałam mu podziękować, ale brązowowłosy mocno mnie pocałował. Otworzył za mną drzwi i lekko popchnął mnie do środka. - Muszę z tobą porozmawiać. - powiedział. Odłożyłam mój nowi strój i spojrzałam na niego nie pewna tego co chce mi powiedzieć. - Ja... - zaczął. - Nie mogę już udawać że nic do ciebie nie czuje... - Bucky podszedł do mnie i złapał moje dłonie. - Kocham cię Lex, rozumiesz? To co wydarzyło się w Polsce uświadomiło mi że...że nie wiem co bym zrobił gdybyś wtedy zginęła...nie chcę cię stracić... - szepnął. To co powiedział...zaskoczyło mnie. On mnie pokochał...niepewnie położyłam dłonie na jego policzkach. 


- Ja...też cię kocham. - szepnęłam i przywarłam do jego warg. 

Comment