Search: emoszaszke » Page 27
686 stories
Fanstory  AHS      Jak to jest być wielebną?

jak wiadomo nastepny sezon (lub jeszcze następny) planowo ma być połączeniem Covenu i Murder house - zainspirowało mnie to do stworzenia "mojej wersji", - oto onaCz.1. Jak to jest być wielebną?W chwili gdy ciało matki spoczeło w bez ruchu w jej ramionach, Cordelia poczuła jak wielka moc ją ogarnia, ta moc była tak silna i przyjemna że Delia aż promieniała, czarownica delikatnie ułożyła ciało na kanapie, zamknęła powieki i położyła ręce na brzuchu po czym wyszła zamykając pokój na klucz.Po chwili Cordelia staneła przed grupą nowych czarownic, czuła się wszechmocna...- Witajcie w naszej szkole! Oprowadzę Was! - rzekła, po czym wręcz zachłystując się swą mocą pewnym krokiem wprowadziła dziewczęta do sali z obrazami przedstawiającymi wszystkie dotychczasowe wielebne, trzeba przyznać że mówiąc Fionie że wraz z jej śmiercią umrze w niej „mała dziewczynka" trochę przesadziła, tak naprawde w środku tańczyła z radości na myśl chwili gdy oświadczy nowym uczennicom że to ONA jest wielebną...Jednak gdy przekraczała próg pokoju nagle jakby coś ją ukuło, poczuła jakby muśnięcie śmierci i miała wrażenie jakby część mocy odfrunęła, „Co się właściwie stało?' pomyślałą w pierwszej chwili nieco zdezorientowana gdy jej wzrok padł na obraz przedstawiający Fione „Wiedziałam odkąd się urodziłaś, gdy spojrzałam w dziecięcą twarzyczkę widziałam w niej moją śmierć" nagle słowa matki pojawiły się w jej głowie „fuck' pomyślała poirytowana Delia, nagle przez jej głowę przeszła cała scena która miała miejsce parę minut temu, tym razem jakoś żal i złość mineły a Cordelia nagle zrozumiała Fionę „ w zasadzie to naprawdę ją podziwiam jeżeli przy mnie czuła to co ja teraz, chyba naprawdę mnie kochała, bo nie potrafie sobie wyobrazić znoszenie tego dla jakiegokolwiek powodu...zaraz zaraz, skoro ja to poczułam to prawdopobnie gdzieś tu jest przyszła wielebna.."

106 5 8
The Bus

Co się stanie, jeżeli ktoś znajdzie dziecko mieszkające w autobusie na złomowisku?Co, jeżeli coś z nim będzie nie tak?Co, jeżeli nie będzie to jedno dziecko, a pięcioro?A co jeżeli wszystkie odlecą?A on za wszelką cenę postanowi poznać ich tajemnice.Mocnym kopnięciem otwieram drzwi do starego, przyrdzewiałego autobusu i rzucam czarną torbę na ramię na podłogę. Lewi prycha i zerka na mnie, rozłożony wygodnie w tylnym rzędzie, Kaylee głaszcząc jakiegoś brudnego psa patrzy na mnie, a Van i Kev zrywają się z podłogi, żeby o wszystko mnie wypytać. Wzdycham ciężko kiedy ich ręce oplatają mnie, a ja otaczam ich skrzydłami."Znaleźli nas?"- pytam bezgłośnie bruneta.Chwile się waha, po czym potwierdzająco kiwa głową.

53 7 0
𝙷𝚊́𝚕𝚊

Mi is az a hála?A hála egy fogalom,ami örömmel,büszkeséggel tölt el bennünket!Miért is legyünk hálásak?Nagyon sok család nem teheti meg azt hogy például :minden évben nyaral,van elég étel az asztalukon,autóval közlekedjen,szép ruhákba járjon, mobiltelefonja lehessen,vagy esetleg egészséges életet élhessen(itt nem az egészséges táplálkozásra értem,hanem például szellemi fogyatékosság stb...)Az emberek felkelnek és minden reggel csak azzal vannak elfoglalva hogy "ez is csak egy ugyanolyan rossz nap lesz mint a többi" ,"minek kell ilyen korán felkelni mindennap?" "Jajj ez a szomszéd ! Már megint korán reggel vágja a füvet!","fújj de rossz ez a leves" "miért gyaloglunk ennyit?" és stb,stb....AHELYETT hogy örülnének hogy...Hallanak! Halják a zenét,a fűnyírót,a madarak csicsergését,a babasírást,a sirályok hangját a partok mentén...ezt egy süket NEM teheti meg! Látnak! Látják a napsütést,a tárgyakat,a járműveket,a családjukat,a barátaikat... ezt egy vak NEM teheti meg!Éreznek! Érzik a konyhából kiáramló csalogató illatokat,a virágok illatát,esetleg egy illatos gyertya illatát...Vannak olyan emberek akik születésükkor elvesztik a szagló képességüket!Ők ezt NEM tehetik meg!Tapintanak! Megtudják tapintani a fát,a füvet,a hajukat,kisállatokat,embereket,tárgyakat...Ezt Te is MEGTEHETED!Járnak! Tudnak futni,gyalogolni,sétálni,de ami a legfontosabb...lábra állni! Sajnos vannak olyan emberek akik baleset miatt vagy már születésükkor lettek fogyatékkal élők ,mozgássérültek,ezért kerekes székre szorultak! Ők nem tudnak lábra állni! De te ezt is MEGTEHETED!"Minek kell mindenreggel ilyen korán kelni?"NE a negatívumot nézd hanem hogy minden reggel fel tudsz kelni!!"Fúj de büdös van!"Örülj hogy érzed a szagokat/illatokat!"Hú de hangos a zene" Adj hálát hogy hallod a zenét!!"Nagyon csúnya az a festmény!"Adj hálát érte

10 1 2
Za wcześnie umierać

Audie Willney jest córką wielkiej gwiazdy rocka. Mimo pieniędzy, sławy i wydawać by się mogło - idealnego życia, jest zwykłą nastolatką, bardzo nieśmiałą, z licznymi kompleksami i problemami. Szczególnie jednym, wyjątkowo tajemniczym i strasznym. Dziewczyna ma dość życia pod kloszem sławnego ojca i rozpoczyna naukę w publicznym liceum. Sammy Connor jest typem outsidera, który gardzi hierarchią w szkole i poza nią. Budzi zainteresowanie wszystkich uczniów swoimi mrocznymi sekretami oraz coraz gęstszymi bliznami i siniakami.

23 4 0
Pani Architekt

-NIE WIERZĘ! DOSTAŁAM SIĘ NA ARCHITEKTURĘ NA YALE! -Naprawdę? Pokaż mi ten list, przecież dostanie się tam to niemal cud.***-Hej,jak masz na imię?-Jestem Hope,a ty?-Wiktoria,ale wolę gdy zwraca się do mnie drugim imieniem- Olivia lub Livia.-Więc,Livia,wygląda na to że będziemy współlokatorkami.***-Dzień dobry,chciałabym zmienić nazwisko.-Proszę wypełnić ten formularz i...***-Nie wierzę,nasze pierwsze,własne mieszkanie!-Ostatni rok studiów i nareszcie mogłyśmy znaleźć coś tylko dla siebie.***-To list z firmy Saint&Smith, najpopularniejszych architektów na wchodnim wybrzeżu.-Czemu dostałaś od nich list? Żadna z nas nie ma z nimi nic wspólnego.-O MÓJ BOŻE! CHCĄ MNIE PRZYJĄĆ NA STAŻ! PROPONUJĄ MI STAŻ,ROZUMIESZ TO?!***-Jestem Olivia Williams, byłam umówiona na spotkanie z panem Saint.-Prosto do windy,proszę jechać na piętro 68.***-Panno Williams,to mój syn Christopher. To on przejmie firmę,oczywiście przy tym zachowa pani swoje stanowisko asystentki szefa.***-Proszę nie zwracać się do mnie per pan,tylko po imieniu,Chris. Mam nadzieję,że także mogę tak do pani się zwracać.-Oczywiście,Olivia lub tak jak mówią do mnie przyjaciele-Livia,Liv.***-Czego się spodziewałaś? Ze rzucę wszystko aby być z tobą? Byłaś po prostu kolejną do kolekcji!-Nie chcę cię więcej widzieć! Biorę dwa tygodnie wolnego! Nawet nie waż się do mnie odzywać Chris!***-I co teraz zrobisz Livvy?-Wysyłam wypowiedzenie. Nie będę więcej u niego pracować. Robiłam dość projektów,mam swoich stałych klientów a nowi nadal napływają. Zakładam własną firmę. I mam nadzieję,że więcej go nie spotkam.Początek:27.12.2017Koniec:Przewidywana ilość rozdziałów:50-60

26 1 1
Last Hope

Deszcz ciągle padał, biegał na wprost. Powtarzając- szybciej.... szybciej! Nie zwracałem uwagi na tabliczki z nazwami ulic ani na nadjeżdżające samochody. Groźba potrącenia zdawała się znacznie bardziej atrakcyjna niż spotkanie z nią. Nie musiałem się odwracać, czułem jej obecność. Postać w czarnym płaszczu była kilka metrów za mną. Nie było mowy o tym że się podda. Przebiegałem przez kolejne ulice miasteczka w świetle pełni księżyca. Co za nonsens, zawsze uwielbiałem się w niego wpatrywać a teraz będzie świadkiem mojej śmierci. Pomimo ulewnego deszczu czułem jak łzy spływają mi po policzkach... Nie, nie mogę ot tak dać się zabić! Chciałbym jeszcze zrobić tyle rzeczy nie mogę teraz umrzeć! Jednak czym są marzenia pojedynczej nic nie znaczącej istoty ludzkiej wobec takiego mordercy? W ciągu zaledwie sześciu dni z jego rąk zginęło 13 osób. Jeśli nie więcej. Mieszkańcy przestali sobie ufać, nikt nie wie czy to nie jego sąsiad nie jest zakapturzonym oprawcą. O ironio nawet teraz czuję obecność ludzi pomimo tego że nikogo nie ma na ulicach. Kurczą się w ciemnych zakamarkach nie zwracając na siebie uwagi, nie starając się pomóc... Trudno im się jednak dziwić. Śmierć kogoś innego jest na pewno wygodniejsza. CHOLERA! Uliczka którą właśnie biegłem skończyła się z trzech stron otoczona przez ściany bloków. Jednak dwa tygodnie to za mało aby poznać topografię miasta- zaśmiałem się zdając sobie sprawę z nadchodzącego końca. Oparłem się plecami o ścianę, deszcz ustawał. -Hah chociaż pogoda się poprawiła-rzuciłem do zbliżającej się postaci. Co ja sobie myślałem? Że niby coś takiego ją przekona aby mnie oszczędzić?-Mamy okropną jesień tego roku- zabrzmiał kobiecy głos, zdawał się być spokojny i kojący. Zupełnie nie pasował do mordercy- Jednak nie o tym chciałam rozmawiać. Mam dla ciebie pewną propozycję.-Słucham?- powiedziałem drżącym głosem

18 1 3
Burze Piorunów

Za dawnych czasów, kiedy Sairima nie istniała, rasy były rozbite po całej krainie, jako pojedyńcze plemiona. Wyniszczane poprzez głód oraz burze piorunów, jakie przewijały się przez tamtejsze tereny, powoli znikały z powierzchni Sairimy. Rasy nie mając ze sobą żadnego kontaktu, żyły w osamotnieniu, walcząc ze swoimi braćmi o kromki chleba. Jednak świadom wszystkiego Feridun, będąc zaledwie młodym człowiekiem, wyruszył w podróż na poszukiwanie ocalałych. Błądził po wzgórzach Sairimy przez wiele dni, podporządkowując sobie coraz to nowych ludzi. Kiedy zebrał ich wszystkich w miejscu gdzie rozpoczął swoją wieloletnią wyprawę, wybudował wspaniałe miasto - państwo Sairimę, która dzisiaj rozrosła się do potężnych rozmiarów, oraz zjednoczył liczne plemiona wilków, elfów, wampirów, cirsalidii i smoczych jeźdźców w jedną wielką rodzinę. Okres burz piorunowych minął, wyrocznie z zakonu Oraculi za nie odpowiedzialne, dla bezpieczeństwa zostały, zamknięte w górze Fulgur, aby nigdy nie mogły już zaszkodzić światu. Wszystkie rasy żyły w harmonii, mimo drobnych sprzeczek. Aż do teraz. Wyrocznie zostały uwolnione, Sairimę ponownie nawiedzają burze piorunów. Wszystkim rasom grozi zagłada. Za głowy wiedźm wyznaczono pokaźną sumę pieniędzy. Dorośli wysyłają swoje dzieci na śmierć, aby tylko spróbować, zdobyć nagrodę. W tych młodych rękąch leżą losy całej Sairimy. Czy misja się powiedzie czy świat zostanie skazany na zagładę?Poznaj świat wspaniałej Sairimy i daj się porwać niesamowitej historii pięciu obcych sobie osób z zupełnie odmiennych środowisk, które łączy jedynie misja - zabić wyrocznie.

43 1 5